Chimamanda Ngozi Adichie – jeśli te trzy słowa brzmią obco, to znak, że jakimś sposobem umknęły wam doskonałe sąsiedzkie powieści „Fioletowy hibiskus” i „Połówka żółtego słońca”. W porządku, przyznaję – to sąsiedztwo jest trochę naciągane. Nigeria ma co prawda dość długą linię brzegową, jednak nie na Bałtyk otwartą. No ale przecież akcja „Amerykaany” toczy się w sporej części, co za szczęsny traf, w Ameryce. To przecież sąsiad niemal zza miedzy, tylko przez wcale nie największy ocean. A tak w ogóle świat to przecież wioska. Dlatego Nigeryjka w Stanach dostała dyplom z kreatywnego pisania i udowodniła, że na pewno nie z powodu rasowych parytetów. Po prostu ma talent.
Chimamanda Ngozi Adichie—if those three words sound alien, it is a sign that, somehow, you have missed the excellent neighbouring novels, “Purple Hibiscus,” and “Half of a Yellow Sun.” All right, I admit—the neighbouring part is stretching it a little bit. Although Nigeria has quite a long shoreline, it is not the Baltic Sea. Then again, “Americanah” takes place in a large part in, what a lucky coincidence, America. It is almost our closest neighbour, only across an ocean, and not even the biggest one. And, anyway, the world is a village. That is why a Nigerian woman graduated with a diploma in creative writing in the United States, and proved that it was certainly not thanks to racial parity. She just has the talent.