piątek, 28 października 2016

Warszawa w rozmowach

Tu się urodziłeś, tu się wychowałeś, tu żyłeś, tu zapewne umrzesz, bo taka jest niezmienna kolej rzeczy. Każdy pod to enigmatyczne „tu” podstawia swoje nazwy. Fakt, najczęściej nie wynikają one ze świadomego wyboru, bo jakiż mamy wpływ na miejsce urodzenia. Czy każdy z nas może zatem powiedzieć, że ma swoje miejsce na Ziemi, to jedno jedyne? Czy można w ogóle go nie mieć? Albo czy można takich miejsc mieć więcej? To nie są pytania retoryczne, i nie sądzę, aby istniały na nie jednoznaczne odpowiedzi. Z prostego powodu – to sprawa serca, uczuć, szczególnie jednego, ale niezwykłego: miłości. Właśnie o miłości jest ta książka, o miłości do Warszawy. Zbiór rozmów z ludźmi, dla których właśnie to miasto stanowi axis mundi, oś świata, miejsce, w którym czas robi psikusa prawom fizyki i można osiągnąć kontakt zarówno z przeszłością, jak i przyszłością. Choć w tym przypadku głównie z przeszłością, o czym świadczy na zawsze gładkie lico Zygmunta z „Kolumbów”, dziś już poorane zmarszczkami dyrektora Jana Englerta.

wtorek, 18 października 2016

Afera Kryminalna 2016

Już po raz szósty Gdańsk, a także Gdynia, Rumia i Wejherowo zostaną opanowane przez zbrodnię. To brzmi złowróżbnie, wiem, tym bardziej, że na morzu szaleją gwałtowne sztormy, nisko po niebie ciągną ołowiane chmury, a nadmorskie bulwary chłoszcze słona bryza i zacinający deszcz. Aż ciarki przechodzą… Właśnie te nieocenione walory nadbałtyckich miast po sezonie zdecydowały, że tam i tylko tam możliwe stało się zorganizowanie o tej porze roku festiwalu „Afera Kryminalna”. Od 20 do 23 października w bibliotekach czterech miast będzie się działo to, co miłośnicy kryminałów lubią najbardziej. Oczywiście poza spoilerami.
Ja także wezmę udział w tej zabawie. Niestety, nie bezpośrednio. Pewne okoliczności sprzysięgły się przeciwko mnie. Jednak mimo to w Czytelni Naukowej Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdyni przy ul. Biskupa Dominika zostanie otwarta wystawa moich projektów, zatytułowana „Historia w kryminale”. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu licznie przybyłym do Trójmiasta fanom gatunku. Na miejscu będzie mnie reprezentować zaprzyjaźniona Oficynka, dla której niejedną aferę kryminalną już namotałam. I niejedną mam jeszcze w planach. Zapraszam do Gdyni. Prognozowane anomalia pogodowe: słońce, czyste niebo, zefirek…

For the sixth time, Gdańsk – as well as nearby Gdynia, Rumia, and Wejherowo – will be taken over by crime. This sounds ominous, I know, especially with fierce storms raging at sea, heavy clouds looming overhead, and a salty breeze and torrential rain lashing down on the seaside boulevards. You can’t help but shiver... however, with these invaluable assets, the Baltic coast outside the summer season is the only suitable place to hold the “Afera Kryminalna” crime fiction festival at this time of year. And so, from 20 to 23 October, libraries in the four cities will become home to everything crime fiction fans love the most – without any spoilers, of course.
I will also participate in the event. Sadly, not directly – certain circumstances have conspired against me. Despite this, the Academic Reading Room at the City Public Library in Gdynia, located at ul. Biskupa Dominika, will house an exhibition of my work entitled “History in the crime novel”. I hope it will be enjoyed by the numerous fans of the genre visiting the Tri-City area. I will be represented by my good friends at the Oficynka publishing house, for whom I have already worked on some crime fiction projects and which I am still planning more of. Come to Gdynia. Projected weather anomalies: sun, clear sky, gentle breeze...

poniedziałek, 10 października 2016

„Kochałam Stalina” / “I loved Stalin”

Cóż, deklaracja przewrotna. Jeśli ma się jakiekolwiek pojęcie, co jest coraz rzadsze, o historii, to nie powinna zbytnio zaskakiwać. Stalina należało kochać i kochało się z urzędu i z rozdzielnika. Podobnie jak Mao Zedonga w Chinach, Fidela Castro na Kubie czy Kim Ir Sena w Korei Północnej. To tylko najbardziej spektakularne przykłady, kandydatów do dozgonnej miłości z urzędu wydają różne kręgi w różnym czasie. Ale tym razem to ponoć szczere i autentyczne wyznanie. W dodatku przez lata skrywane. Cudem odnalezione. I czyje? Otóż Lubow Ołowej. Największej gwiazdy sowieckiego kina. I tu wychodzi wyższość Ameryki nad Rosją Sowiecką. MM mogła zaśpiewać Kennedy’emu „Happy birthday, Mr President”, a Orłowa Stalinowi piosenki z filmu „Świat się śmieje” nie. To był naprawdę człowiek ze stali. Ani miłość, ani Lubow nie mogły go oderwać od służby klasie robotniczej, ludowi pracującemu miast i wsi. A tak swoją drogą – gdyby dziś miał powstać film o Orłowej, bez chwili wahania powierzyłabym tę rolę Meryl Streep. Pomysł zastrzegam.

A striking declaration to say the least. However, those who have even a rudimentary knowledge of history (which is increasingly rare) should not be too surprised by it. Stalin was to be loved ex officio – as was the case with Mao Zedong in China, Fidel Castro in Cuba, and Kim Il-sung in North Korea. What is more, those are only the most spectacular examples because candidates for receiving the undying love of the people have been put forward by various factions at various times. This time, however, it appears to be a sincere and authentic confession – hidden for years and miraculously unearthed. Who is behind it? No less than Lyubov Orlova – the greatest ever Soviet movie star. This is where America’s superiority over Soviet Russia becomes apparent; while MM got to sing “Happy birthday, Mr President” to Kennedy, Orlova never got the chance to perform the song from the movie “Jolly Fellows” for Stalin. He was truly a man of steel and neither love nor Lyubov could distract him from serving the working people of the towns and villages. And by the way, if a movie about Orlova was to be made today, I would not hesitate to cast Meryl Streep in the main role. I copyright this idea.

czwartek, 6 października 2016

Nie ma wątpliwości, że wydłuża się ludzkie życie — jednak pamięć skraca się dramatycznie

Dowodów na tę tendencję jest aż nadto. Co więcej – nie dość, że krótka, to nawet te strzępy, które ocaleją, poddawane są ideologicznemu filtrowaniu i odcedzaniu. W ten sposób nie buduje się ciągłości, nie dokłada się, że posłużę się wysmakowaną metaforą, kolejnych cegieł do gmachu tożsamości kulturowej. Słowem, bezkarna (nie)pamięć raz po raz występuje w roli tępego pastucha, który gna przed siebie stado baranów, choć urwisko jest tuż, tuż. A co tam, nawet jak będzie katastrofa, to wszyscy szybko zapomną. Kto tam będzie o tym pamiętał? Cóż, podobno poeta, ale czy to pewne? Jeśli spisze, to pewne. To książki są sejfami. W dodatku szyfr do nich jest całkiem prosty: wystarczą 32 litery. „Za zamkniętymi drzwiami” przypomina o demokratycznie wybranym kanclerzu Rzeszy. Suweren wówczas, po obmierzłym okresie weimarskim, zaczynał podnosić się z kolan. Zygmunt Nowakowski to opisał w formie reportaży. Abyśmy pamiętali. Bo pamięć jest taka krótka.