Dowodów na tę tendencję jest aż nadto. Co więcej – nie dość, że krótka, to nawet te strzępy, które ocaleją, poddawane są ideologicznemu filtrowaniu i odcedzaniu. W ten sposób nie buduje się ciągłości, nie dokłada się, że posłużę się wysmakowaną metaforą, kolejnych cegieł do gmachu tożsamości kulturowej. Słowem, bezkarna (nie)pamięć raz po raz występuje w roli tępego pastucha, który gna przed siebie stado baranów, choć urwisko jest tuż, tuż. A co tam, nawet jak będzie katastrofa, to wszyscy szybko zapomną. Kto tam będzie o tym pamiętał? Cóż, podobno poeta, ale czy to pewne? Jeśli spisze, to pewne. To książki są sejfami. W dodatku szyfr do nich jest całkiem prosty: wystarczą 32 litery. „Za zamkniętymi drzwiami” przypomina o demokratycznie wybranym kanclerzu Rzeszy. Suweren wówczas, po obmierzłym okresie weimarskim, zaczynał podnosić się z kolan. Zygmunt Nowakowski to opisał w formie reportaży. Abyśmy pamiętali. Bo pamięć jest taka krótka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz